Następny przystanek w Khertvisi. Jest tu twierdza, ale gdy wchodzimy do środka, okazuje się, że większe wrażenie robi ona gdy się jest na zewnątrz.
Takiej twierdzy jeszcze nie widziałam. W środku nic oprócz wąskiego przejścia, baszt i kościółka, zero miejsca dla jakichkolwiek mieszkańców. Nie mogę się nadziwić i wciąż szukam większej ilości pomieszczeń / dziedzińców. Ale nie ma i już ;)
Podczas spaceru towarzyszy nam biały piesek o smutnych oczach.
Wracamy do Achalcyche, słonko cudnie przygrzewa. Wciąż robię jakieś zdjęcia aut, mam nadzieję, że nasz kierowca nie wziął mnie za wariatkę, która foci tylko te najstarsze i najbardziej rozkraczone samochody ;)