Nie było tego miejsca w planie mojej wycieczki. Najpierw zobaczyłam mały kościółek, a kawałek dalej płot i ozdobną bramę. Więc nie mogłam się nie zatrzymać.
Furtka jest otwarta, więc bez problemu można wejść do zarośniętego parku z wieloma pięknymi starymi drzewami.
A w parku… piękny opuszczony pałac!
Drzwi na dole otwarte, zaprasają, więc wchodzę do środka.
Stare drewniane schody prowadzą na piętro… pierwsze… i drugie. Niestety wygląda tam jakby niedawno przeszedł tajfun i wszystko poniszczył. Nie ocalało dosłownie nic, na posadzkach wala się pełno szkła, pierze z poduszek, z przeszklonego dachu kapie woda. Nawet balustrada na balkonie jest częściowo zniszczona, a to już przecież nie tak chop siup. Górny strop w kilku miejscach porządnie uszkodzony, właściwie wali się. Ze ścian odkute przewody, piece rozebrane, co może znaczyć, że ktoś zabierał się za remont. Szkoda wielka, że nieskutecznie.
A miejsce jest niebywałej urody, tak by się chciało je ocalić!!! Z okien widok na ogród i jezioro.
Chodzę po tym ogrodzie, obok mały też opuszczony domek.
Zza drzew przeziera coś jeszcze – jakiś stary ceglany budynek. Przedzieram się przez owocowy ogród i pokrzywy. Okazuje się, że to niegdysiejsze zabudowania folwarku. Kawałek dalej jest jeszcze stara gorzelnia z wysokim kominem i resztkami maszyn w środku. Można wejść do środka, klimat jest niesamowity, cisza, skrzypią tylko drzwi poruszane wiatrem.
Pięknie tu i tak żal, że to wszystko niszczeje!