I dopiero gdy dochodzę do Stikuł, to robią się ładne widoki – wielkie polany i domki w dole.
Stikuł to urocza (jak dla mnie) wioska! Uwielbiam takie miejsca, gdzie ludzie siedzą przed domkami i rozmawiają sobie spokojnie, w których wciąż znaleźć można stareńskie Moskwicze... Jest i czeszma. Pytam o drogę do Gela, miejscowi też chyba nieco zdziwieni moim widokiem ;) ale tłumaczą, jak tam trafić. Góry faktycznie puste, no ale może wszyscy tu wiedzą, że ten żółty szlak nie nadaje się do niczego? ;)
Schodzę w kierunku Solishta. I mogłabym tą dróżką dojść aż do Shiroka Łoka, ale muszę iść do Gela po autko. Tutaj już (tuż za mostkiem) jest drogowskaz, którego przegapić się nie da ;) Wkrótce trafiam na znajome rozwidlenie, od którego odchodzi nieszczęsny żółty szlak...
Teraz dróżka już znajoma, więc nie muszę się spieszyć. Spotykam kolejną starszą panią, która rozmawia ze mną jak ze starą znajomą... jakie to miłe! Opowiada o sobie, pyta skąd jestem.
Idę dalej. Oczywiście po chwili wyłazi słońce...
W Gela napełniam butelkę wodą, zabieram autko i wracam do Shiroka Łoka. Zmęczona jestem okropnie! I należy mi się dobra kolacja: kavarma, frytki z sirene i ziołowa herbatka. Jej, jakie to pyszne! Cały rok czekam na to jedzonko i nareszcie znów mogę je mieć! :)
.