Pan w mehanie miał rację – dzień wstał słoneczny, choć wczoraj wieczorem wcale na to nie wyglądało. W dodatku w nocy widać było cudnie rozgwieżdżone niebo...
Nie chce mi się dziś spieszyć, więc rano idę jeszcze pochodzić po wiosce, porobić trochę zdjęć. Turystów dziś już jakoś więcej – zbliża się długi weekend. Na śniadanie banica – taka domowa – zjadłam pół, więcej nie dałam rady ;) No i czas pożegnać się z Shiroka Łoka – naprawę żal mi stąd wyjeżdżać!
Ale po drodze czeka mnie jeszcze jedna atrakcja – Czudnite Mostove :) W jednym z moich kalendarzy było ich zdjęcie – i już wtedy zapragnęłam je zobaczyć. Od głównej drogi to jakieś piętnaście kilometrów. Po kilku dróżka rozdziela się i robi się coraz węższa. Ale mijanki są co kawałek, więc problemów nie ma, mimo sporego ruchu.
Za parking się nie płaci, biletów też nikt nie sprzedaje, nikt nie pilnuje, więc hulaj dusza ;)
A Mostove... naprawdę robią wrażenie! Mimo że są 'tylko' dwa – jeden to takie wielkie skalne 'ucho', do którego wpływa strumyk. Ale za to drugi! Super jest! Można chodzić nad nim i pod nim – ogromny jest! Pod nim można pobawić się echem. Jest też i drugie skalne 'ucho' – można przejść strumyczkiem na drugą stronę.
Oglądam mosty z każdej strony, penetruję każdą ścieżkę – aż wygania mnie deszczyk.
Można stąd pójść do drugiego schroniska (przy Mostove jest jedno, ale nie wchodziłam), jest też drogowskaz do jakiejś rzymskiej drogi. Oraz dróżka do pobliskiej wioski – Zabardo (oczywiście odbija od drogi w prawo, według mapy powinno być w lewo ;) ). Jednak wszystkie znów zagłębiają się w lesie, w dodatku deszczyk zniechęca, więc ruszam w drogę powrotną.
Po drodze wielka polana – nie mogę się powstrzymać, żeby nie przysiąść na niej na chwilę. W międzyczasie zdążyło wyjść słonko i znów się zachmurzyć i rozkropić, hehe, rodopska pogoda ;)
.