Przy monastyrze znów aut pełno, ale ponieważ już późne popołudnie, więc już się jakby przerzedza.
Na początek idę do jaskini Bacho Kiro (bilet 2 leva). Na tablicach przy wejściu trochę informacji o historii. Jest też napisane, że jest długa i krótka trasa. Ta długa trwa godzinę, niestety jest już zamknięta, choć godzina do zamknięcia jest jeszcze spokojnie :( Szkoda, bo na tej krótkiej trasie niewiele tak naprawdę jest do zobaczenia – długi korytarz i dwie sale z naciekami. Przewodnik opowiada, jakie to kształty widać na ścianach... no, przy ogromnej wyobraźni ;))) A tak naprawdę spokojnie można tu chodzić samemu – nikt nie pilnuje. Przewodnik robi swoje i się ulatnia ;)
Od jaskini w górę prowadzą schodni do fortecy i do Bożenci (4 h). Chętnie bym do tej fortecy wlazła, ale nie wiem, jak to daleko, a słonko już nisko. Idę więc do monastyru.
Tu dla odmiany o wiele większe wrażenie robi na mnie wnętrze cerkwi niż zewnętrze ;) Dużo starych ikon. Szkoda, że mnich nie pozwala robić zdjęć...
Powoli powinnam rozejrzeć się za jakimś noclegiem, ale tu jakoś mi się nie podoba – za duża komercja: na parkingu pełno straganów, obok restauracja.
Postanawiam więc pojechać od razu do Bożenci.
Po drodze jest drogowskaz, no ale jadę, jadę i wyjechałam w Gabrovo! Gdzieś musiała być boczna dróżka, ale nie było już kolejnego drogowskazu. Nic, trudno, los znów zdecydował za mnie. A teraz już wiem na pewno, że kiedyś w te okolice jeszcze wrócę!
.