W końcu wyjeżdżam na drogę do Burgas. Dużo kilometrów nie ujechałam, a pas w przeciwną stronę kompletnie zakorkowany! Wygląda, jakby cała Sofia i Plovdiv wracały do domów po długim weekendzie – koszmar! Dobrze, że na wschód jedzie się całkiem przyzwoicie, choć uważać trzeba. No ale za to nie jest nudno ;)
W Burgas tankuje auto i wyjeżdżam o wpół szóstej. Droga mija szybko. I tylko jeden motocyklista mnie zdenerwował, wyprzedzając na trzeciego prawie mnie zmusił, żebym do rowu wjechała. Na szczęście to jedyny taki incydent, ufff.
Po drodze mijam ładne miejsca, ale uparcie jadę na południe. Przed Achtopolem droga wciąż w naprawie. Z tego, co pamiętam ostatnio asfalt już był zdarty, teraz dla odmiany trzeba przejechać kawałek po ostrych kamlotach. Poza tym dróżka nie zmieniła się nic a nic :)
I już jest ukochany Sinemorec! Po Cyganach ani śladu.
Jadę do tego samego hoteliku co zawsze. Pani ta sama co zawsze :) Okazało się, że wcześniej dzwoniłam nie w to miejsce – no dobra, numer brałam ładnych parę lat temu.
Pokój jest, ale trójka. Dwójka też jest, ale nieposprzątana. Zamotka niezła ;) Pani śmieje się ze mnie, że nie rozumiem i dziwi się, że tylko na dwie noce. I nie pomagają tłumaczenia, że tyle tu ciekawych miejsc...
No dobra, dla mnie nie problem poczekać, aż posprzątają tą dwójkę, po co mam im trójkę zajmować? Nie che się im chyba czy co? Mam iść zobaczyć tą trójkę. Że tam fajnie, bo klima. A po co mi klima?! W końcu stanęło na tym, że dostanę tą dwójkę za 15 lv. Super! Ufff ;)
Słonko już niedługo zachodzi, a ja chcę jeszcze iść się przywitać z morzem. Tu blisko jest plaża z rzeką, ale ja chcę iść na tą południową. Okazuje się całkiem daleko. Zwykle jeździliśmy tam autem, ale dziś mam ochotę na spacer. Na ulicach pełno ludzi, mimo że długi weekend już się skończył, to wygląda na ful. Aż strach pomyśleć, co tu się wcześniej działo. To już nie jest to samo przyjemnie spokojne miejsce, jak kilka lat temu, szkoda. Ale i tak jest fajnie!
Za to południowa plaża nic się nie zmieniła, jest tak samo fajna, jak kiedyś. Włażę oczywiście choć trochę do morza. Woda... mrrr... Żeby było dobre porównanie – temperatura jak u nas w kałuży w gorący dzień :) Księżyc świeci, powoli na niebie ukazują się gwiazdy. Przepięknie! Stoję w morzu i stoję i nie mogę się nacieszyć, że nareszcie mam Moreto! :)
.