Szybka zmiana planów. Miała być Muszyna, ale pogoda kompletnie popsuła mi szyki. Od rana ciemno, a teraz w dodatku się rozpadało... Chcąc nie chcąc, zobaczę sobie to, co mi jeszcze w Krynicy do zobaczenia zostało.
Wróciłam do cmentarza żydowskiego. Tym razem z kluczem od kłódki. Siedzę wśród starych macew. Dziwnie dotykać zimnego, porośniętego mchem cmentarnego kamienia... To chyba najpiękniejszy kirkut który dotąd widziałam. Chodzę wśród zielska. Mam nadzieję, że ci, co tu leżą nie będą mieli mi za złe, że tak im tu łażę i przeszkadzam. W końcu to cmentarz.
Myślałam, że mnie burza przegoni, ale jakoś szczęśliwie przeszła bokiem.
Rośnie tu pełno poziomek. Tak trochę głupio jeść poziomki z cmentarza, ale co za różnica po której stronie murka rosną? Wczoraj jadłam te zza płota. Tyle ich tu, że grzechem by było nie spróbować ;)
Siedzę przy cerkiewce prawosławnej. W dole idzie jakaś wycieczka, a ja się na górę wdrapałam i mam spokój :)
Cerkiewka ma sześć wieżyczek i z góry wygląda super - jak z bajki :)
Niedaleko jest też stary cmentarzyk. Jest grób Nikifora. Leżą tu też nieznani żołnierze z 1914 roku. I jest aniołek zapatrzony smutno w dal, na grboie jakiegoś dzieciątka...
Ale najpiękniejszy nagrobek jest jakiegoś miejscowego poety. Zwróciłam na niego uwagę, bo ma wyrzeźbione gwiazdy, planety i słońce i człowieka, który próbuje do nich sięgnąć. A oprócz tego piękny wiersz. Przepiszę go wam, może się spodoba:
ZMĘCZONY ŻYCIEM IDĘ JUŻ IDĘ
DO MILIONA SŁOŃC DO MILIONA GWIAZD
SZUKAĆ ODWIECZNYCH BOSKICH PRAWD
PO UDRĘKACH ZIEMSKICH ZACZNĘ NOWE JASNE ŻYCIE
W TYM TAJEMNICZYM GWIEZDNYM WSZECHŚWIECIE
LECĘ JUŻ LECĘ POPRZEZ MGŁAWIC DROGI
POPRZEZ KOMET ROJE CORAZ DALEJ CORAZ WYŻEJ
AŻ POD STOPY BOŻE TWOJE
JESTEM PRZED TOBĄ
ACH ILE POTĘGI ILE JASNOŚCI
WIDZĘ DOPIERO TERAZ SWÓJ PYŁ NICOŚCI
PRZEBACZ ACH PRZEBACZ MOJĄ NIEWIARĘ
MOJĄ SŁABOŚĆ DUCHA
STRASZNIE TEN BŁĄDZI KTO W CIĘ NIE WIERZY
I WSKAZAŃ NIE SŁUCHA
PRZYJM DUSZĘ MARNOTRAWNĄ I ZBŁĄKANĄ
ŁZAMI NIEZMIERNEJ SKRUCHY ZLANĄ
PRAGNĘ ŻYĆ DALEJ W KRĘGU TWEGO ŚWIATŁA I MOCY
NIE CHCĘ ULEC ŚMIERCI NA WIEKI I WIECZYSTEJ NOCY
L. KULA
Piękne...
No nie, zaczyna padać! Przyszłam do drugiej krynickiej cerkwi, murowanej tym razem. Weszłam trochę wyżej, do cmentarza.
Siedzę pod drzewem, nie chce mi się z plecaka kurtki wyciągać, żeby do cerkwi zejść, mam nadzieję, że zaraz padać przestanie. Modrzew nie jest drzewem, które najlepiej przed deszczem chroni.
Z powrotem wracam autobusem. Nie chce mi się znów drałować główną ulicą tyle kilometrów. Chodzenie ulicami jest bardziej męczące, niż chodzenie po górach!
A jednak musiałam wyjąć kurtkę, zaczęło padać jeszcze mocniej, więc pobiegłam się schować w cerkwi. Dobrze, że do przedsionka można wejść. Dotarłam względnie sucha do siebie, a teraz znów pada!
Plany na jutro zależą od pogody.