Koło szóstej dotarliśmy do Burgas. Wojtek chciał mi pokazać port. Można go było obejrzeć z mostu. A przy okazji zobaczyłam jeszcze bułgarskie lokomotywy.
Pojechaliśmy po Kasię, która akurat odprowadzała kogoś na lotnisko. Słonko właśnie zachodziło.
I pojechaliśmy do Pomorie. Weszliśmy do starej cerkwi. Właściwie to jedyne, co tam ciekawego było. Dzwonnica pięknie podświetlona, a że zaczęło już zmierzchać, to na fotkach pięknie to wyszło.
Zrobiliśmy zakupy, żeby na kolację coś było. Powłóczyliśmy się w okolicy portu, usiedliśmy na ławeczce z kawałkami pizzy w ręku. Było super, przed nami zatoka, naprzeciw światła Burgas, plusk morza.