Dziś Katarzynki, czyli święto MPK i innych pojazdów szynowych (czy w Waszych miastach też się je obchodzi? ciekawa jestem). I można było zwiedzać tym razem zajezdnię autobusową na Pustej i lokomotywownię na Franowie.
Tramwaj odjeżdżał z Gajowej - pięknej zajezdni, którą miasto niedawno sprzedało jakiemuś cholernemu prywatnemu inwestorowi zza granicy, i będzie zlikwidowana, grrrrr! Jakoś niewiele ludzi było, może pogoda wszystkich odstraszyła, bo słonko świeciło, ale zimnica była okropna. Pan rozdawał gazetkę i opowiadał o historii naszego taboru. Szkoda, że mikrofonu nie miał, bo obok mnie jakieś dzieciaki się nadzierały. A zbyt byłam jeszcze smutna, żeby szukać miejsca bliżej.
Tramwaj (pięknie odnowione dwa wagony, jak dla mie o wiele wygodniejsze, niż te nowe, którymi miasto się tak chwali, tłumacząc kolejne podwyżki cen biletów) zabrał nas do zajezdni na Pustej. Tam czekało wiele atrakcji, nowe autobusy, zwiedzanie warsztatów i stanowisk obsługi.
Ale mnie pognało do autobusu, który jechał na Franowo do lokomotywowni. Pomyślałam sobie, że za godzinkę wrócę i pooglądam autobusy. Zajezdnię autobusową już kidyś zwiedzałam na Kaczej, a na Franowie jeszcze nie byłam, nie wiedziałam nawet, że tam jest lokomotywownia!
A tam jeszcze więcej atrakcji!
Chciałam koniecznie zobaczyć najnowszą skomputeryzowaną lokomotywę EU43. Była, ale niestety nie można było wejść do środka. A szkoda, bo nią się przecież chwalili organizatorzy imprezy! Tak z zewnątrz to jakaś taka kwadratowa, chyba jednak stare ET bardziej mi się podobały.
Wyjęłam aparat i stwierdziłam, że na razie porobię trochę fotek na dworze, póki światło jest dobre, a potem wejdę do lokomotywowni. Zaczęłam od wagonu naprawczego, bo tam można było wjechać dźwigiem na górę w małym wagoniku, w którym zwykle siedzi pan, co naprawia trakcję. Niby tylko dziesięć metrów w górę, ale jednak! Naczekałam się trochę, wymarzłam, ale co tam, z góry ekstra widok na całą okolicę. Wypytałam pana o wszystko, co mnie ciekawiło ;)