Śpimy do dwunastej ;)
Decyzja podjęta - jedziemy na południe.
Po drodze wstępujemy jeszcze do SB po pyszną banicę i do bankomatu, jeździmy trochę, żeby się rozejrzeć. Krótka wizyta na plaży - całkiem inaczej wygląda bez parasolek, może nieco mniej ciekawie, ale bardziej naturalnie. Super pochodzić boso po złotym piasku i rozgrzanych od słonka białych deskach. Szkoda tylko, że jest za zimno, żeby wskoczyć do wody...
Statek na wydmach wygląda jakby za chwilę miał się rozpaść, choć kogoś tam w środku widać. Gdy tu jestem, zawsze powracają wspomnienia... kąpiel w jakimś basenie hotelu Neckermana i cieplutki deszczyk...
Miałam nadzieję, że w Nessebyrze, z powodu końcówki sezonu, nie będzie już tych wszystkich straganów i da się porobić jakieś sensowne zdjęcia. Niestety zawiodłam się. Ale i tak lubię to miasteczko z kolorowymi, co roku tymi samymi łódeczkami w porcie, ze ślicznymi domkami, nawet te kramy mają swój klimat, kupić tu można dosłownie wszystko, od kolorowej bułgarskiej ceramiki, przez muszelki, ciuchy, obrazki, po nikomu niepotrzebne stare rzeczy.
Nie chce mi się stąd odjeżdżać...