... w dobrym tego słowa znaczeniu.
Wcześnie jeszcze, więc postanowiliśmy wjechać do wioski, która zwie się Nikolovo. Wioska wybrana przypadkowo, ot, blisko głównej drogi i naszego moteliku.
Po drodze zatrzymujemy się na kilka fotek, a pasterz próbuje nam sprzedać krowę :)
W Nikolovo życie toczy się powoli, faceci przysiedli w mechanach na wieczorny łyk rakiji. A my robimy trochę zakupów w miejscowym sklepiku. Tanie i smaczne.
A potem jedziemy nad jezioro, które było widać z drogi. Zatrzymujemy się na łące przy cmentarzu, słonko akurat chowa się za górami, więc widoki cudne. Przy okazji olśniło mnie, że to, co na większości okolicznych pól rośnie, a wciąż zastanawiam się cóż to za roślina może być, to przecież tytoń! Olśnienie nastąpiło wśród kukurydzy ;)