W Gaju Małym miał być pałac Raczyńskich.
Miejscowość zaczyna się zaraz przy końcu Szamotuł, na wprost i po drodze w lewo też. Jadę prosto, rozglądam się, nic nie ma. W końcu zawracam, wjeżdżam w jakąś boczną uliczkę, zaczepiam panią, pani nic nie wie o pałacu, hmm, mówi, że mam pojechać drogą w lewo bo ten Gaj Mały to tam. A tam zaczyna się już Karolin, mijam tory, coś mi nie pasuje, bo po pałacu ani śladu.
W końcu zatrzymałam się, żeby popatrzyć na pociągi. Kawałek dalej widać piaszczystą drogę, dziki przejazd przez tory, a dalej aleję obsadzoną starymi drzewami. No, to już mi zaczęło przypominać drogę do pałacu, więc pojechałam nią. I nie zawiodłam się - na jej końcu zza budynków jakiegoś większego gospodarstwa wychynął pałac! :)
Poszłam do niego przez park.
Ach, jakie to piękne miejsce! Pałac jest opuszczony, ogrodzony płotem, ale można się dostać na zarośnięty dziedziniec przez otwartą furtkę. Pięknie tu i niesamowicie. Z nisz w zachodnim murze przyglądają mi się - a ja im - trzy rzeźby: Dionizos, Kora i Herakles. W rogu wieża. Przez maleńką furteczkę przechodzę na zachodni dziedziniec. Ten nieco mniej jest zarośnięty, a równie ładny. Na wieży rzeźba Apolla. Mnie najbardziej podobają się zdobienia okien - śliczne! Zaglądam do środka przez dziurę na listy - niestety tylko tyle można zrobić, bo wszystkie drzwi są pozamykane na głucho, a okna pozabijane deską. Szkoda wielka, bo chętnie i w środku bym pobuszowała ;)
Miejsce dzikie i jakby zapomniane. Aż by się chciało przywrócić mu dawną świetność...