Na lotnisku kurs fatalny, ale wymieniam choć trochę, tak na wszelki wypadek.
O dziesiątej pojawia się Atanas z autkiem :) Klima jest, radio jest - po co mi to? nie ma za to elektrycznych szyb, no cóż, postanawiam nie marudzić ;) tylko cieszyć się, że jestem w BG :)))
Najpierw kierunek Burgas. Na pierwszym lepszym osiedlu przebieram się w mini, klapki i zrzucam sweter - jest cudownie ciepło! :) Pałętam się jeszcze po tym osiedlu w poszukiwaniu jakiegoś banku, ale nic z tego.
Jadę więc do miasta, zostawiam autko i wymieniam kasę w pierwszym lepszym banku. Idę przed siebie, natrafiam na sklep MTela, więc od razu kupuję też kartę - przydała się bardzo, jak się później okazało, a i z zakupem nie było żadnego problemu. I nawet prawie udało mi się z dziewczyną po bułgarsku dogadać ;)
Najważniejsze załatwione, więc teraz idę po prostu przed siebie, chłonę atmosferę miasta, przyglądam się ludziom, przysłuchuję się melodii języka. A przy okazji rozglądam się za baniczarnicą. I trafiam na deptak prowadzący do dworca, na którym kiedyś już byłam. Jest i główny plac z wielkim pomnikiem i dwoma postkomunistycznymi wielkimi budynkami - w jednym siedzibę ma Lukoil. Siadam na ławeczce i zajadam banicę (1 lv), popijając ajranem (05,50 lv) - pycha!!!
W drodze powrotnej wchodzę jeszcze do jakiegoś sklepu, ale kiepski wybór.
Czas powoli się zbierać, zrobiła się już pierwsza. Tak więc prawie w samo południe ruszam na zachód.
.