Droga wlecze się i wlecze - okropnie nudna jest. Ale za to ruchu nie ma prawie wcale.
Do Starej Zagory wjeżdżam w poszukiwaniu jakiegoś marketu i stacji benzynowej. Jest jedno i drugie, więc robię potrzebne zakupy.
Jadę dalej, dookoła nic prócz brązowych pól.
Czaję się na brzoskwinie... i są! :) Pyszne, soczyste i słodziutkie, do tego kiść winogron, które kupuję od dwóch starszych panów, którzy dziwią się, że tak dobrze po ichniemu gadam :) Żegnamy się serdecznie i ruszam dalej, bo do gór jeszcze spory kawał drogi.
.