Tym razem kazali zaparkować przed terminalem, nowym zresztą. Droga do bramy stąd równie długa jak wczoraj, trzeba obejść całe lotnisko, ale dziś przynajmniej asfaltem ;)
Dziś na pierwszy ogień poszło muzeum. Kilka razy widziałam do niego drogowskaz i nareszcie udało mi się tu dotrzeć! I mogę oglądać do woli :) A czego tu nie ma! Jest hangar z rekonstrukcją któregoś z pierwszych samolotów. A dalej... MIGi, Mi, poczynając od Mi-1, Antek – aż zal patrzeć, w jakim jest stanie, znajomy An-24, Su, Limy, Jaczki i nawet nasz Gawron się znalazł :) Można łazić i podziwiać godzinami, choć jak dla mnie to za dużo dziś tu ludzi. Znów obiecuję sobie, że kiedyś jeszcze tu wrócę! I tylko żal, że te wspaniałe maszyny już nie latają...
Dalej Typhoon. Gadam z kolesiem, który prezentuje silnik, ciekawa rozmowa. Koleś na końcu oddaje mi swoją smycz :)
I czas już znaleźć jakieś sensowne miejsce przy barierkach. Program właściwie ten sam co wczoraj, tylko Gripen bardziej szaleje. Rosyjski MIG-29 nadal robi oszałamiające wrażenie. Gdybym ja miała wybierać co kupić... ;)
O drugiej już koniec show, choć program rozpisany do czwartej.
No to statyczna po raz drugi :) Dziś udało mi się zasiąść w górnej kabinie Mi-24 :-D i Mi-17 :-D
A potem... widzę, że Typhoon jest otwarty i można wleźć do kabiny. Ustawiam się w kolejce, która posuwa się okropnie powoli, tragedia! Bliska jestem zrezygnowania, bo upał doskwiera, no ale skoro tyle już czekałam... I w końcu się doczekałam! Siedziałam w kabinie Typhoona :-D Ale to nie koniec przygód ;) Gadam z kolesiem – gdy usłyszał, że latam... zaprowadził mnie do symulatora! I mogłam polatać nad Szwajcarią ;) I nawet udało się wylądować ;) z pomocą pilota MIGa, który czekał na swoją kolejkę - pilot, nie MIG ;) Pytanie o prędkość minimalną – nikt nie potrafi odpowiedzieć, każą zrobić przeciągnięcie ;)
Zarko przychodzi po mnie, że niby o piątej zamykają bazę. Eee tam, przecież by nas zamknęli ;)
Gdy drałujemy do auta, z drugiego pasa startuje Su-25 :)))
Jedziemy prosto do miasta, żeby znaleźć punkt foto. W przejściu podziemnym jest otwarte. Dziewczyna mówi, że trochę to czasu zajmie, zajęło czterdzieści minut! Bardzo bardzo miło, że zgodziła się zostać trochę dłużej, przynajmniej nie będę musiała się martwić o miejsce na kartach.
Wracamy do Zarko, pakuję rzeczy i czas się pożegnać. O wpół ósmej ruszam w drogę.
.