Przy Stara Zagora jakieś roboty drogowe – budowa drogi.W Kazanłyk łatwo się zgubić, drogowskazów mało, a te które są, słabo są już czytelne po ciemku.No i jest już dziewiąta, więc decyduję się znaleźć jakiś hotel po drodze.Jest jakiś motel / kamping. Jakoś dziwnie tu. Jak zobaczyłam wytatułowanego pana recepcjonistę, to miałam ochotę uciekać ;) Ale pan okazuje się bardzo miły, gada ze mną, ciekaw jest co tu robię i czemu sama. Ceny okropne, a warunki kiepskie, bungalow pamięta chyba czasy głębokiej komuny, no ale w końcu to tylko jedna noc. Miało być nieco inaczej, ale trudno.
Rano za to było już lepiej.
O dziesiątej zabieram się z bungalowu. Ponieważ od wieczora głoduję, więc trzeba coś zjeść. A ponieważ przy motelu jest mehana... Standard, czyli szopska, frytki z sirene, kebabcze i ajran. Pycha!!!
Siedzę tu prawie godzinę, bo panu kelnerowi się nie spieszy. No ale podwórek jest ładnie urządzony, do tego fajna muzyka i tradycyjnie kot, więc i mnie się nie spieszy.
.