W Karpaczu pani czekała już na nas. W dużym nowym domu nie było wolnych pokoi, więc ulokowani zostaliśmy w małym starym domku. I bardzo byłam z tego zadowolona, bo domek jest bardzo urokliwy. Pokoik wyłożony drewnem, w korytarzu są zakamarki, zakręty, drugie schodki, nieczynne i tajemniczo prowadzące nie wiadomo gdzieś na dół. A przy tym wszędzie pełno ozdób, małe lampki, wszystko to daje niesamowity urok. No i śmiałyśmy się z dziewczynami, że widać, że kobieta tu rządzi ;)
Na koniec jeszcze knajpka, głodni byliśmy. Chciałam koniecznie pierogi, a tych nie było, w ogóle jakoś mały wybór dań, a tak to ładnie z zewnątrz wygląda. Ale bigos z pyruszkami też niczego sobie ;)