Następny przystanek w Lubachowie. Jest tu piękne jezioro zaporowe, a na nim tama. Wysiedliśmy tylko na chwilę, żeby zobaczyć tą zaporę i mieliśmy jechać dalej do zamku. No ale doszliśmy do końca zapory i jest drogowskaz, że do zamku w lewo i 10 minut. No to poszliśmy, bo fajnie zrobić sobie spacer, tym bardziej, że dookoła piękne jesienne kolory. Buczynki na górkach zrobiły się już kolorowe, zielone, żółte i pomarańczowe, wygląda to bajecznie. I te piękne kolorki odbijają się w wodach jeziora. Jezioro wije się wśród górek. A na brzegu drewniane domki, takie widoki kojarzą mi się ze Skandynawią. Wygląda to wszystko pięknie!
Idziemy, idziemy, a zamku jakoś ni widu ni słychu. Dotarliśmy do mostu przerzuconego nad rzeką. Jest zamknięty, bo nie ma funduszy na jego remont. A właściwie, jak się dowiedziałyśmy w sklepie, nie za bardzo wiadomo, kto by ten remont miał zrobić. Nie ma to, jak urzędnicze przepychanki, a szkoda, bo most jest super!
Na górze pokazała się wieża zamku. Na tym drogowskazie pewnie pierwotnie była godzina i dziesięć minut, he he.