Jedziemy dalej na północ, wąziutką dróżką, na której ledwie mijają się dwa auta. Dróżka jest piękna, bo wiedzie ponad brzegiem oceanu. Zatrzymujemy się przy najpiękniejszym na wyspie punkcie widokowym. Czuję się jak w raju, znów wiatr, słonko, pod nami plaże i granatowy ocean, a na północnym horyzoncie La Graciosa i Montaña Clara! Teraz to już nic więcej do szczęścia mi nie potrzeba, mogłabym tu siedzieć aż do zachodu słońca, tak tu ślicznie. I bezludnie, czasem tylko jakieś auto zjeżdża w dół. Cudnie!
Wjeżdżamy jeszcze na górę do Mirador del Rio, ale nie chce nam się już wchodzić do środka, z tymi wszystkimi ludźmi. Tu panuje komercja, a my już przecież widziałyśmy co trzeba.
Zjeżdżamy w dół tą samą dróżką, którą przyjechałyśmy. Chcę jeszcze trochę nasycić się widokiem.
.