Pobudka o 6:30 brrrrrr. Na śniadanie reszta pizzy i pasty z wczoraj. Chyba jeszcze nie zdarzyło mi się wcinać pizzy i makaronu o siódmej rano ;)
Przed ósmą jesteśmy już w drodze na lotnisko. Na autostradzie korek – wszyscy jadą do Milano do pracy. Dobrze, że Stefano zna boczne dróżki :)
Na lotnisku kolejka, jak zwykle tutaj, na szczęście posuwa się szybko.
Startujemy przed czasem. Szkoda, że nie widać miasta, ale zakręcamy przed nim.
Za to tuż po starcie widać Alpy. W wyższych partiach leży śnieg. Widoki są przepiękne! Szczególnie, ze na początku lecimy dość nisko.
.