Do Dybovo, gdzie mamy przesiadkę, jedziemy dwie i pół godziny. Przedział powoli się zapełnia, z braku miejsc ludzie i tu przychodzą.
Na przesiadkę było tylko dziesięć minut, ale na szczęście jesteśmy punktualnie. Oprócz nas kupa ludzi się z pociągu wysypuje. Wszyscy pognali pod główny budynek, mnie się nie chce. Jesteśmy na którymś tam peronie, innego pociągu zero, żadnych tablic z informacją. No to pytam dwóch starszych pań, jak to z tym pociągiem. Zaraz przyjedzie, na ten peron, gdzie stoimy. Jedna z nich uczy geografii i doskonale wie, gdzie Poznań jest :) Nie mogą się nadziwić, że mówię w ich języku :)
W końcu pociąg przyjeżdża, ładujemy się do środka. Pociąg wygląda tak, jak u nas, z przedziałami, też bardzo ładny.
A droga do Veliko Tyrnovo - super! Jedziemy przez góry, choć i tak jeszcze nie te najwyższe. Bardzo mi się podoba, aż by się chciało wysiąść i trochę po nich połazić. Po drodze pełno tuneli, co najmniej tyle ile w Bośni, jak jechaliśmy, a niektóre nawet dłuższe. W niektórych miejscach tory są nowe i pociąg jedzie szybciej, a w niektórych są stare i pociąg się wlecze i piszczy. Dla mnie ekstra!