W końcu trzeba było ruszać do Ronne.
Na promie trochę chamówa, bo najpierw powpuszczali samochody, pieszych na końcu. I jak weszliśmy, to wszystkie miejsca były już pozajmowane! Uch!
Wyszliśmy na pokład. Czas pożegnać się z Bornholmem. Piękna to wyspa, bardzo mili ludzie, choć drogo, a i wiejącego wciąż wiatru mam już serdecznie dość ;) Na promie wieje jeszcze bardziej, zimno jak cholera, więc znajdujemy sobie miejsce siedzące na podłodze.
Promem nieźle ryra, ciężko utrzymać pion, wszyscy chodzą, jak pijane zające, niezły ubaw, na szczęście i tym razem obyło się bez choroby morskiej ;)
Jeszcze trochę zakupów, dla każdego coś dobrego, miśki, piwo, Amarula i toblerone ;)