W końcu koło jedenastej zajechaliśmy do schroniska na Kartuskiej. Milka i Robert już na nas czekali. Planowo Robert miał być grubo po nas, a byliśmy mniej więcej równo. I nie bardzo było wiadomo, kto kolację ma szykować ;) na szczęście Milka uratowała sytuację zapiekanką szpinakową, która o dziwo mi smakowała ;)
Przygody na tym się jednak nie skończyły, okazało się, że jest rezerwacja, ale nie na Wioli imię ;) Na szczęście pani uwierzyła, że my to my ;) Po czym dowiedzieliśmy się, że dziewczyny i chłopaki... mają spać w różnych pokojach ;))) No ale i tym razem jakoś się udało ;))) A ja poczułam się przez chwilę jak dzieciuch na kolonii ;)
Reszta wieczoru i pół nocy upłynęła nam na imprezie integracyjnej ;) A na koniec, koło czwartej Milka przywiozła nam z dworca Gabi :)