Zimno się robi, przechodzimy przez Tower Bridge na drugą stronę. I wracamy na zachód nad Tamizą. Przy nabrzeżu stoi HMS Belfast. Szkoda, że już zamknięty, bardzo chętnie bym po nim pobuszowała. Tempo marszu wzrasta, dziewczyny chcą jak najszybciej wracać na lotnisko, ja wciąż zostaję z tyłu, robiąc jakieś foty, a tłum tu taki, że łatwo się pogubić.
Przy London Bridge kierujemy się już z powrotem w stronę miasta. Niezbyt to ciekawa okolica, nic interesującego, zwykłe ulice i tyle. Siadamy na chwilę w Spain Gardens. Cicho tu i spokojnie, taki przytulny zakątek. Ciekawe, jacy ludzie tu mieszkają, chętnie bym z nimi pogadała, ale pusto, poza nami prawie nikogo. Śmieszy mnie fakt, że do ogrodu nie mogą wchodzić psy i dzieci ;) Zresztą nie tylko tu widziałam taką tabliczkę.
Przechodzimy obok Imax. Podziemne przejście oświetlone wszystkimi kolorami tęczy. Czemu tutaj nawet nieciekawe przejście potrafią ładnie i miło zagospodarować, a u nas tego nie ma? W sklepiku robimy małe zakupy, bo zapasy z Polski powoli się kończą.
Na Westminster Bridge wieje zimny wiatr. Słonko już powoli chowa się na zachodzie, niebo różowieje. Po prawej stronie mamy London Eye. Tak bardzo chciałabym zobaczyć Londyn z góry, no ale niestety nie tym razem :( Cena powalająca, kolejki ponoć okropne. Widok z góry musi być rewelacyjny. Po tej stronie mostu tłumy, po tamtej prawie pusto. Wypuszczam się na tą drugą stronę, bo choć ręce z zimna drętwieją, to warto zrobić kilka fotek pięknie oświetlonym Houses of Parliament i Big Benowi.
Stamtąd już w szybkim tempie wracamy na Victoria Station. Jeszcze tylko wizyta w kibelku w pasażu handlowym (kibelek trochę obciach, a jeszcze trzeba za niego zapłacić! grrr).
O 21:30 mamy autobus z powrotem do Luton. Autobusy stoją dwa, pytam jakiegoś kolesia w mundurku, który jedzie, bo pozamykane. Koleś ledwo mi odburkuje, za to kierowca jest śmieszny, żartuje sobie, dziwi się, że o tej godzinie jedziemy na lotnisko ;) A więc trzeba już pożegnać Londyn. Piękne to miasto, jedyne w swoim rodzaju i warto było je zobaczyć. Na pożegnanie z autobusu można jeszcze podziwiać oświetlone ulice. Pa pa, do zobaczenia kiedyś jeszcze.