Jak się w końcu wygrzebaliśmy z domku, to zrobiło się popołudnie. Zachciało mi się jeszcze iść do sklepu, bo wczoraj widziałam na wystawie piękną sukienkę. Nie mogłam jej nie kupić ;)
Po drodze, a właściwie wcale nie po drodze, wjechaliśmy jeszcze do Elenite. Same nowe wielkie hotele, jakiś ogromny aqua park i tłok na parkingu. Hmm, warto było to zobaczyć, choć wakacji w takim miejscu bym spędzać nie chciała...
W Elenite droga się kończyła, więc zawróciliśmy i przez Słoneczny Brzeg pojechaliśmy na północ. Droga prowadziła najpierw przez góry i dwa małe miasteczka z ładnymi starymi domkami. Po drodze widać było jak na dłoni Nessebyr.
W Obzor zatrzymaliśmy się, żeby coś zjeść dobrego. Właściwie nie jedliśmy śniadania, a dla mnie to ostatnia okazja, żeby jeszcze zjeść coś dobrego bułgarskiego. Wypatrzyłam knajpkę w bocznej uliczce i był to strzał w dziesiątkę, jedzonko pycha!
W dodatku miasteczko całkiem urokliwe ze starymi domkami porośniętymi winogronem. Plaży nie było już czasu szukać, zrobiło się całkiem późno.
W dalszej drodze zaczął padać deszcz. Chciałam jednak koniecznie jeszcze zobaczyć Moreto, więc zjechaliśmy na chwilę w bok, choć czasu zrobiło się przez to na styk. I nie żałuję, bo przez deszcz plaża była prawie pusta, a morze miało cudnie błękitny kolor. Do tego fale, granatowe chmurne niebo i było pięknie! Najchętniej bym do wody jeszcze wskoczyła, ale czas gonił już bardzo.