Przez Belgrad przejeżdżamy o świcie. Jest szósta rano w niedzielę, więc sklepów nie ma nawet co szukać. Wchodzę tylko na kilka stacji benzynowych, szukam fićek, ale nie ma, pytam na jednej stacji faceta, chyba zrozumiał, że chcę kupić całe auto i się ze mnie śmieje, a ja jestem tak zaspana, że nie chce mi się po raz drugi tłumaczyć, że chodzi mi po prostu o modelik ;)