Wstawać znów się nie chce ;) Zebraliśmy się w końcu znów dopiero koło południa.
Idziemy przez park do Piazza Cavour, a potem Via della Spiga. Ludzi znów tłum, do niektórych sklepów ustawiają się nawet kolejki! Chyba wpuszcza się tu ograniczoną liczbę ludzi. Zabawnie to wygląda, jak się wie, że to przecież kapitalistyczny kraj ;) W jednym z lepszych sklepów bogato zastawione stoły. No ale do takich sklepów zwykły śmiertelnik raczej nie ma wstępu ;)
Dalej znajoma już droga do Duomo. Skręcamy na południe. Na rogu kawka w jednej z kawiarenek. Pełno tu pięknych kolorowych marcepanków na wystawie – wyglądają bajecznie!
Po drodze mijamy San Sebastiano (jeden z najstarszych kościołów w mieście), jakiś kościół w bocznej uliczce, San Lorenzo – niestety wszystkie na głucho pozamykane.
Dalej na południu kanały – kolejne piękne miejsce w Milano. Miasto jest na tyle duże, że mieści wiele przeróżnych atrakcji :) Siadamy na chwilę w greckiej knajpce na pitę – jest pyszna i taka wielka, że nie mogę zjeść całej.
Po drugiej stronie kolejny zamknięty kościół ;)
Wracamy na północ, kierując się w stronę San Ambrogio. Błądzimy nieco, po drodze wchodzimy jeszcze do Gelateria na wielkie pyyyyyyszne lody z płynną czekoladą. Mrrrrr...
San Ambrogio, mimo, że zatłoczony, zdecydowanie ma w sobie to coś! W krypcie jakiś trzech ważnych zmarłych w pięknych szatach. To, co najbardziej rzuca się tu w oczy to piękna ambona usytuowana nad starożytnym grobowcem, pochodzącym z czasów, gdy nie było tu jeszcze kościoła. Siadamy na chwilę, żeby posłuchać chóru i organów – super!
Na dziedzińcu pchli targ.
Na koniec jeszcze Santa Maria delle Grazie. To tu znajduje się Ostatnia Wieczerza. Sam kościół równie piękny jak tamten, choć dużo spokojniejszy. I tu można posłuchać organów – piękny mają dźwięk!
Kierujemy się już powoli w stronę domu. W bocznej uliczce jakieś rzymskie ruiny, ale niezbyt imponujące. Na Piazza Cordusio wsiadamy w zatłoczone metro i wracamy do domu.
O ósmej musiałam już wyjść na dworzec. W oczekiwaniu na pociąg do Bergamo (5,15 euro) robiłam zdjęcia – fajny ten dworzec! Pociąg to ładny piętrus.
Niecała godzinka i już Bergamo. Stefano czeka na mnie przed dworcem, bo w święto nie jeździ do niego autobus. Na kolację serowa pizza i ciekawa rozmowa o różnicach północ – południe.
.