Jedziemy jeszcze zobaczyć Spiaggia Liccia.
To długa plaża, ale też kamyczkowa.
Przy wjeździe na znaku cała lista obrazków, czego tu nie wolno. Na przykład nie wolno grać w piłkę. Ech, ta Italia! ;)
Na plaży jest centrum surfingu. Można też pożyczyć kajak. Teraz nie ma tu już prawie nikogo, poza kilkoma Niemcami. No tak, w porównaniu do Bałtyku, woda nie jest taka zimna ;)
Ale słonko już nisko plus wiatr powodują, że jest jednak dość zimno.
Dróżka do plaży jest super, dość długa, wije się i wije wśród zielonych krzaków, kamiennych murków i drzewek oliwnych - pięknie!
Wracamy do Santa Teresa. Na kolację szynka, serek, reszta papryczek i pasta z sosem pomidorowym - pycha! Zaglądamy jeszcze do książki ze zdjęciami z góry - to już rytułał ostatnio. Szukamy najładniejszych plaż, na tych zdjęciach doskonale widać, gdzie mają najpiękniejsze kolory :) A tak swoją drogą jak fajnie musiał mieć ten fotograf, tak sobie robić zdjęcia z góry, rewelka!
Wychodzę jeszcze na dwór. Chmurki zapieprzają, ale widać Wenus i Plejady. Pachnie, dookoła znów słychać cykady - pięknie. To ostatnia noc tutaj, więc najchętniej całą bym tu przesiedziała!
.