Na północy czeka jezioro. Widzę jakiś opustoszały zamek. Stefano mówi, że na pewno zamknięty, bo niebezpiecznie, a ja mam okropną ochotę się do niego udać! No ale chyba nie tym razem, bo robi się coraz później.
Jedziemy do Iseo. Już na początku witają nas ładne wille.
Jest tu mały porcik ze słupkami jak w Wenecji i jest statek wycieczkowy i ładny deptak wzdłuż brzegu. Są ładne uliczki i placyki. I bramy, które prowadzą na podwórka, a dalej nad jezioro. Bardzo ładnie!
Idziemy na gelato, pewnie ostatniego tutaj. Całkiem dobry, ale bez rewelacji ;)
.