W Sassnitz lądujemy o szóstej, po godzinnej podróży pociągiem.
Na autobus do portu trzeba trochę poczekać, więc z góry obserwujemy portowe życie. Akurat zrobiło się jasno i z portu wypływają pierwsze promy.
W samym już porcie też można obserwować promy, jest tego mnóstwo, a jeden a nich tak ogromny, że nawet pociąg do niego wjeżdża! Płynie do Trelleborga. W sklepie wolnocłowym pełno Skandynawów, którzy wychodzą z całymi zgrzewkami piwa (zdaje się, że specjalnie po to tu przyjechali).
Nasz prom też jest niczego sobie, można usiąść w środku, przy barze, ale można i przy oknach, skąd wszystko widać. Ale ponieważ robi się już cieplej, słonko świeci, spędzam podróż na pokładzie, rozkoszując się cudnymi widokami.