Jedziemy już w stronę granicy. Zaczął padać deszcz. Granica objawia się tylko jakimś brudnym napisem 'Italia' na jednym z domków i wielką stacją kolejową parę kilometrów dalej. Od razu widać, że to nie Austria, domki nie są tak pięknie odnowione i jakoś tak mniej porządnie jest ;)
Po drodze zatrzymujemy się na chwilę nad mlecznoniebieskim jeziorkiem, w którym przeglądają się wysokie szczyty. Na parkingu zagaduje mnie jakiś Italiano, że piękny widok ;) No, piękny! ;) Ach, jak cudnie być znów we Włoszech, nareszcie! Tak się cieszę! Austria jest przepiękna, ale Italia ma w sobie to COŚ i wcale mniej piękna nie jest...
I już Cortina, ponoć wielki narciarski kurort. Na szczęście jest lato i tłumów nie ma. Szukamy jakiegoś parkingu, ciężko z tym, zatrzymujemy się na chwilę na brzegu miasteczka. Obok jest mały kościółek z cmentarzem, idę zobaczyć. Zupełnie inaczej to wygląda niż u nas.
Decydujemy, że poszukamy jakiegoś wyciągu, może uda się na górę wjechać, choć już późno. Znaleźć nietrudno, bo widać, dokąd kolejki jadą, gorzej, że ostatnia odjechała o szóstej (z pieszym powrotem). Szkoda, że już tak późno, bo góry tu piękne, a tych stacji kolejki jest trzy. Z góry na pewno widoki są ekstra! Drugi wyciąg też już nie działa.
Idziemy mostkiem, siadamy się na chwilę na polanie i zastanawiamy się co dalej. Zostać do jutra? Wyciąg działa od dziewiątej, kusi ;) W końcu decydujemy, że spróbujemy poszukać jakiegoś noclegu. Nad nami domki, idziemy tam, może któryś przyjmuje gości. Niestety tak jest tylko w naszych górach, tu same prywatne wille, większość z nich stoi pozamykana na głucho. Pewnie ludzie przyjeżdżają tu tylko na wakacje. Wojtek się śmieje, że łażenie po górach mamy już zaliczone ;) A tak bardzo bym chciała sobie tu połazić!
Na skróty przez polanę wracamy do centrum, ale tu hotele drogie okropnie, w jednym z nich sprawdzamy przez neta pogodę. No i nic z tego, jutro ma lać i być zimno (a kawałek dalej w stronę wybrzeża chmur zero). Trudno, jedziemy na wybrzeże, a w Alpy trzeba będzie jeszcze kiedyś wrócić...
Chodzimy jeszcze trochę po miasteczku i czas ruszać w drogę. Znów zaczyna padać. Przyznać trzeba, że pogoda nas rozpieszcza, gdzie się zatrzymujemy, to akurat mamy słonko :)