Dalej już tylko droga na północ. Po drodze jakiś wielki sklep. Zatrzymaliśmy się na trochę, kupiłam kilka pamiątek na prezenty.
Mieliśmy w planach wjechać choć na trochę do Salonik. Ale jednak zdecydowaliśmy, że nie, bo zleciałoby nam na tym pewnie ze dwie godziny, a i tak już robiło się ciemno. Super wyglądało takie ogromne miasto, całe rozświetlone milionami światełek. Piękny widok na pożegnanie.
Dalej już tylko droga do granicy z Bułgarią. Godzina jedenasta i jesteśmy na granicy, nareszcie Bułgaria! :)
Zdecydowaliśmy, że jak już tak blisko jesteśmy, to pojedziemy do Melnik (całkiem już niedaleko) i tam znajdziemy jakiś nocleg. W końcu nam się należy po tylu nockach w aucie ;) No i pojechaliśmy. Problem w tym, że zjechaliśmy z głównej drogi o jedną dróżkę za wcześnie i pojechaliśmy niewłaściwą drogą. Drogowskaz do Melnik był, ale droga w końcu wyprowadziła nas na takie wertepy, że aż nie wiadomo było, czy wracać, czy jednak jechać dalej. Wioski żadnej widać nie było, drogowskazu też nie, ciemno w cholerę. Potem okazało się, że jechaliśmy po prostu obok winnic.
Na szczęście w końcu dojechaliśmy do Vinogradi, a tam już droga zrobiła się normalna i doprowadziła nas do właściwego kierunku.
Jak do Melnik dojechaliśmy, to miasteczko było jakby wymarłe. Nikogo nie widać, cisza i spokój. Na szczęście pan od noclegu sam nas znalazł, bo inaczej byłoby ciężko. Spaliśmy w jednym z tych starych domków ze skrzypiącymi drzwiami. Dla mnie rewelacja!